Test Vivo X80 Pro. Takich smartfonów jest coraz mniej. To wymierający gatunek?

Vivo X80 Pro wygląda jak przedstawiciel wymierającego gatunku smartfonów. Urządzeń, które stawiają aparat na pierwszym miejscu jest na rynku coraz mniej. Ale dobrze, że jeszcze takie powstają i że są tak dobre. Co nie znaczy, że Vivo X80 Pro nie ma wad. Przyjrzyjmy się mu z bliska.
Test Vivo X80 Pro. Takich smartfonów jest coraz mniej. To wymierający gatunek?

Brak ładowarki w zestawie? Potrzymaj mi Vivo!

Pudełka smartfonów są coraz mniejsze i coraz skromniej wypełnione rzeczami innymi niż karton. Ale jest też Vivo. Flagowce marki są niezmiennie pakowane w duże, płaskie i solidnie wypakowane opakowania.

W środku znajdziemy, obok smartfonu, szybką ładowarkę, kabel USB, przewodowe(!) słuchawki z USB-C, klucz do otwarcia gniazda kart oraz wyróżniający się pokrowiec. Jest plastikowy i ma taki sam kształt jak ten dodawany do poprzednich modeli serii Vivo X, ale jego tył jest pokryty skórą(!!). Jak widać, można szanować klienta płacącego ciężkie pieniądze za smartfon i razem z nim dodawać pełny zestaw akcesoriów.

Wraz ze standardowym zestawem miałem też okazję używać szybkiej ładowarki bezprzewodowej Vivo o mocy 50W.

Projektanci Vivo X80 Pro podglądali Xiaomi?

Jeśli tak, to bardzo dobrze. Jeśli nie, to brawo za wpadnięcie na te same pomysły. A konkretnie mowa o tylnym panelu Vivo X80 Pro. Tak, zaczniemy od razu od tyłu, a co! Tylny panel smartfonu jest pokryty matową farbą, jest też metalowy i ma wygrawerowane logo producenta. Wygląda to genialnie, jest świetne w dotyku, a takie same rozwiązanie znajdziemy w serii Xiaomi 12, którą bardzo z tego powodu chwaliłem. Tak ładny tylny panel sprawiał mi jednak trochę problemów, bo ciężko było się zdecydować, czy nosić X80 Pro bez pokrowca, czy z nim. Skóra kontra matowa farba wzbudzały nie lada dylemat.

Z tyłu mamy też ogromną wyspę aparatu. Jest ona większa niż w rekordziście Xiaomi Mi 11 Ultra, ale za to mniej wystaje ponad powierzchnię obudowy. Wygląda to szalenie efektownie i budzi respekt. W praktyce trochę przeszkadzało mi to przez pierwsze dni, bo trzymając smartfon w ręce zawsze gdzieś zaczepiałem o krawędź wyspy, ale szybko przestałem to zauważać.

Ogółem Vivo X80 Pro może się podobać. Obudowa jest wykonana wzorowo. Dodatkowo ma ścięte i płaskie krawędzi na górze i dole. A przy tym górna krawędź ma efektowną, szklaną wstawkę, która jest cechą charakterystyczną serii Vivo X. Konstrukcja nie jest zbyt ciężka, ani też za gruba. Co szczególnie przy tym zestawie aparatów, robi wrażenie.

Cała konstrukcja jest wodoszczelna, zgodnie z normą IP68 i potwierdzam, to nie jest chwyt marketingowy. Miałem (nie)przyjemność być w grupie osób, która podczas ewakuacji tegorocznego Open’era została wypchnięta przez organizatorów poza teren festiwalu i zostawiona samym sobie. Efektem czego Vivo X80 Pro spędził ze mną prawie cztery godziny w ulewnym deszczu. Trzymałem go w zamoczonej kieszeni, używałem do sprawdzenia mapy i zlokalizowania hulajnóg, a obudowa cały czas ociekała wodą. Jedyna niedogodność, jaka czekała mnie ze strony smartfonu, to konieczność poczekania z ładowaniem do czasu wyschnięcia portu ładowania.

Co Vivo X80 Pro robi dobrze? (poza aparatem)

Aparaty Vivo X80 Pro zostawimy sobie na deser, a teraz zajmijmy się tym, co w tym smartfonie wypada dobrze. Na pewno jest to ekran. Panel AMOLED ma przekątną 6,78 cala i wyświetla obraz o rozdzielczości 1440 x 3200 pikseli. Do tego dostajemy wsparcie dla HDR10+, 120 Hz odświeżanie obrazu i jasność w piku do 1500 nitów. To wszystko świetnie sprawdza się w praktyce.

Z Vivo X80 Pro korzystałem przez kilka tygodni. Był ze mną nad morzem, w górach, kilku europejskich miastach i używałem go w przeróżnych warunkach. Ekran zawsze wypadał dobrze. Bez względu na to, jakie były warunki i jak bardzo świeciło słońce, zawsze pozostawała czytelny i bardzo dobrej jakości. Wyświetlacz jest zakrzywiony na bokach. Od dawna nie wiąże się to w smartfonach z żadną dodatkową funkcją, za to wygląda efektownie. Ekran wydaje się większy i daje efekt… wciągania? Dodatkowo, jako że jest to panel AMOLED, możemy na nim wyświetlać na stałe informacje w ramach ekranu Always On.

Vivo trzeba pochwalić za przyjazną nakładkę systemową oraz sporą możliwość personalizacji. Osobiście jestem największym fanem przeróżnych animacji. A to dotyczących czytnika linii papilarnych, a to ładowania, powiadomień, przewijania, czy nawet włączania ekranu. Jest tego sporo i to pozwala wyróżnić nasz smartfon.

Pochwały należą się też za wydajność. Choć z tym wiąże się też kilka wad, do których za moment przejdziemy. Ale ogółem, Vivo X80 Pro działa szybko, sprawnie i praktycznie zawsze jest gotowy do działania. Ani razu nie zdarzyły mi się żadne nieprzewidziane sytuacje. Równie dobrze wypadają możliwości typowo telefoniczne. Smartfon bardzo dobrze radzi sobie z zasięgiem sieci komórkowej, w tym sieci 5G oraz Wi-Fi. Zastrzeżeń nie mam też do działania NFC, czy Bluetooth. W trakcie testów podłączałem do niego wiele różnych urządzeń i zawsze działały prawidłowo.

Czytnik linii papilarnych, jakich na rynku jest niewiele

Osobny fragment poświęćmy czytnikowi linii papilarnych. Coraz częściej widzimy je w ekranach smartfonów, nawet w tańszych urządzeniach. Nie inaczej jest w Vivo X80 Pro. Na rynku mamy dwa rodzaje czytników. Niemal zawsze są to czytniki optyczne. Czyli pod ekranem znajduje się niewielki otwór, którego nie widzimy, a w nim znajduje się obiektyw kamery. To ona skanuje odcisk naszego palca i reaguje w odpowiedni sposób. Bardzo rzadko spotykany, a taki znajdziemy w X80 Pro, jest czytnik ultrasoniczny. Za pomocą emitowanych fal rozpoznaje on powierzchnię odcisku palca. Ma on dwie ogromne zalety – ma większą powierzchnię oraz jest nieporównywalnie szybszy.

Dodając do smartfonu odcisk palca, musimy przyłożyć go do czytnika na różne sposoby, aby został dobrze rozpoznany. W Vivo X80 Pro wystarczy tylko raz na ułamek sekundy przyłożyć palec i odcisk już jest zapamiętany. Różnica w szybkości działania, względem czytników optycznych, ale też takich umieszczanych np. na boku obudowy, jest ogromna.

Dodatkowo Vivo na różne sposoby wykorzystuje możliwości czytnika. Możemy np. przypisać skróty do uruchamiania aplikacji do poszczególnych palców, albo też zdecydować się na ekstremalne zabezpieczenie smartfonu i zabezpieczyć go dwoma odciskami. Pozwala na to duża powierzchnia czytnika, dzięki czemu możemy jednocześnie odczytać na nim odcisk np. obu kciuków.

Vivo X80 Pro to bardzo gorący smartfon, czyli porozmawiajmy o wadach

Układ Qualcomm Snapdragon 8 Gen 1 to obecnie najwydajniejszy (już prawie najwydajniejszy, bo pojawiła się wersja z Plusem) procesor wśród smartfonów z Androidem. Dzięki niemu smartfon działa bardzo szybko, ale też piekielnie się grzeje. Vivo X80 Pro potrafi się wyraźnie nagrzać podczas dłuższego użytkowania, albo podczas większego obciążenia. Jak choćby podczas grania w gry. Ale może też być gorzej.

Nie spotkałem się z tym od czasu Galaxy Z Flip3 w 2021 roku. Podczas korzystania z Android Auto Vivo X80 Pro się dosłownie przegrzewa. Obudowę ciężko utrzymać w rękach, a po dłuższej jeździe (maksymalnie 1,5 – 2 godzin), ekran robi się ciemniejszy, a interfejs smartfonu wyraźnie zwalnia. Robiąc trasę Warszawa-Zakopane dosłownie włożyłem go w otwory kratki nawiewu klimatyzacji. Jeśli do działania Android Auto dodałem bezprzewodowe ładowanie na dedykowanej półce w samochodzie, czas potrzebny do przegrania smartfonu spadł do niewiele ponad pół godziny.

W zasadzie jest to najpoważniejsza wada, jaką znajdziemy w Vivo X80 Pro. Aż z ciekawości zajrzałem do recenzji w sieci i biorąc pod uwagę wymieniane w nich wady, mógłbym się przyczepić, że smartfon nie ma składanego ekranu i nie parzy kawy. Brak eSIM? W Polsce to żadna wada. Brak gniazda Jack 3,5mm? To nie jest 2016 rok. Brak Gorilla Glass? Wg specyfikacji faktycznie, ale ekran nie rysuje się ani mniej, ani bardziej niż o konkurencji. Śliska obudowa? Jak to w smartfonie z metalowym korpusem. Także wad w Vivo X80 Pro nie będziemy szukać na siłę.

Takie aparaty jak w Vivo X80 Pro to ogromna rzadkość

Odkąd Huawei wypadł z czołówki rynku smartfonów, producenci się rozleniwili. Samsung nie musi mieć topowych aparatów, aby być na szczycie. Z kolei chińskie firmy nie widzą potrzeby wprowadzania najmocniejszych modeli na europejskie rynki. I tak w ciągu ostatnich, bardzo długich miesięcy, w Polsce obok Vivo X80 Pro zobaczyliśmy tylko Oppo Find X5 Pro i Xiaomi Mi 11 Ultra. To dosłownie wszystko jeśli chodzi o topowe aparaty.

Zacznijmy od specyfikacji. W Vivo X80 Pro znajdziemy:

  • aparat główny – 50 Mpix (F/1.57, 1/1.3″, laserowy autofocus, optyczna stabilizacja obrazu),
  • aparat ultra-szerokokątny – 48 Mpix (14mm, F/2.2, 1/2″, autofocus),
  • zoom porterowy – 12 Mpix (50mm, F/1.9, 1/2.93″, optyczna stabilizacja obrazu + gimbal),
  • zoom peryskopowy – 8 Mpix (125mm, F/3.4, 1/4.4″, optyczna stabilizacja obrazu).

Co to oznacza? Dostajemy aparat główny z wyróżniająco się dużą matrycą i otworem przysłony. Do tego aparat przeznaczony do nagrywania filmów w ruchu, działający jak gimbal. Zoom peryskopowy powinien znacznie poprawić jakość zdjęć. Ogniskowa 125mm nie jest rekordowa (Huawei P40 Pro+ miał aż 240mm) i w tym przypadku przekłada się na 5-krotne przybliżenie względem aparatu głównego. Na koniec, w strojeniu obrazu z aparatów pomagała legendarna firma Zeiss, która dołożyła tutaj swoją powłokę Zeiss T* Lens Coating. Służy ona temu, że jeśli na obiektyw pada silne źródło światła, niwelowane są rozbłyski i flary. Dzięki temu np. zdjęcia pod słońce powinny wypadać znacznie lepiej. Na koniec duży plus za wysoką rozdzielczość oraz autofocus w aparacie ultra-szerokokąnym.

Aplikacja aparatu jest bardzo rozbudowana. Trybów fotografowania i filmowania jest tyle, że dosłownie w trakcie użytkowania o połowie z nich zapomniałem i musiałem dorabiać zdjęcia specjalnie na potrzeby testu. Naprawdę można się w tym wszystkim pogubić, ale nie nazwałbym tego wadą. Wadą jest natomiast typowo smartfonowe oznaczenie aparatów.

Miarą tego, czy smartfon ma dobry aparat, jest w moim przypadku liczba zdjęć, jaką nim wykonam. Bywa tak, że kiedy przychodzi do napisania testu, okazuje się, że po 2-3 tygodniach mam zrobionych nie więcej niż 15 zdjęć. Bo aparat jest na tyle słaby, że zwyczajnie go nie używałem. Vivo X80 Pro używam od I połowy czerwca. W Galerii mam ponad 1 120 zdjęć, co w tym momencie zamyka temat. Zdarzały mi się sytuacje, kiedy byłem pewny dobrych warunków i nie sięgałem po aparat, robiąc zdjęcia wyłącznie smartfonem. Co bardzo rzadko mi się zdarza. Nawet nie wiecie, jaki mam teraz problem z tym, które zdjęcia wybrać do recenzji, bo zwyczajnie większość z nich wypada lepiej niż dobrze.

Aparat głównytryb Zeiss, portrety, rozmycie, zdjęcia nocne

Najmocniejszy punkt pośród aparatów Vivo X80 Pro faktycznie nim jest. Aparat główny to ścisła rynkowa czołówka, zdecydowanie TOP5, jeśli nie TOP3. Duża matryca i szeroki otwór przysłony faktycznie robią robotę. Przekłada się to na bardzo dobrą, wyróżniającą się szczegółowość zdjęć. Są ostre na niemal pełnym kadrze, pełne detali i z bardzo dobrymi kolorami. Automatyczny HDR wyraźnie je podbija i mamy tutaj dużo efektowności. Ale jeśli komuś zależy na naturalnych barwach, z pomocą przychodzi tryb Zeiss. W którym barwy, w naszych instagramowych czasach, wyglądają wręcz na wyprane, ale wiele osób może to docenić. Aparat główny:

Tryb Zaiss vs tryb automatyczny:

Duży otwór przysłony objawia się w bardzo dobrym rozmyciu tła. Bokeh jest naturalny i bardzo efektowny. Do tego jakość zdjęć jest na tyle dobra, że zdjęcia różnych urządzeń w trybie portretowym mógłbym z powodzeniem wrzucać do recenzji i nikt nie zauważy, że zostały zrobione smartfonem. Przykłady rozmycia tła:

Dodatkowo zdjęcia w trybie portretowym można łatwo edytować. Możemy zmienić punkt ostrości i poziom rozmycia, poprzez symulowanie wartości przysłony. Bardzo ciekawa opcja, którą początkowo przegapiłem. I dam Wam konkretny przykład. Zrobiłem zdjęcie z przestrzeloną ostrością, które chciałem wyrzucić. Ale dzięki możliwości zmiany punktu ostrości po wykonaniu zdjęcia, wyszło ono… zupełnie inaczej. Wystarczyło dotknąć na ekranie obiektu, który ma być wyostrzony, a smartfon zrobił to w ułamku sekundy. Zdjęcia w trybie portretowym:

Dzięki szeroko otwartej przysłonie, Vivo X80 Pro bardzo dobrze sprawdza się podczas fotografowania w trudnych warunkach oświetleniowych. Zdjęcia nocne nie są przepalone, nie mają przesadzonych, ciepłych kolorów. A do tego znajdziemy tu tryb malowania światłem, który jest wręcz rzadkością w dzisiejszych smartfonach. Za co ukłony!

Aparat ultraszerokokątny i makro

Producenci smartfonów, na całe szczęście, odkryli jakiś czas temu, że kluczem do dobrej jakości zdjęć z aparatu ultra-szerokokątnego jest wysoka rozdzielczość. Z czego również korzysta Vivo w X80 Pro. Choć w przypadku smartfonowych aparatów szerokokątnych i tak najważniejsza jest efektowność szerokiego kadru i dostajemy jej aż w nadmiarze. Szeroki kadr, ładne, nieprzesadnie podbite kolory idą w parze z wyróżniającym się (jak na smartfony) poziomem szczegółowości. To kolejny mocny punkt aparatu.

Aparat ultra-szerokokątny może też być wykorzystywany w trybie makro. Różnica względem zdjęć wykonanych bez aktywacji tego typu polega na dodaniu ostrości. Zwykłe zdjęcia z tego aparatu robione z bliska są ostre w centrum kadru i… niezbyt na bokach. Tryb makro obejmuje ostrością większą część zdjęcia i delikatnie ją podbija. Efekt jest dodany cyfrowo, ale nie bije po oczach i ostatecznie prezentuje się przyzwoicie.

Peryskopowy zoom i zoom ogólnie

Myślałem, że peryskopowe obiektywy zmienią nieco mobilną fotografię, ale koniec końców są wykorzystywane stosunkowo rzadko. A szkoda, bo dają dużo satysfakcji. To dla mnie trochę substytut fotograficznego obiektywu 70-200mm, którym bardzo lubię robić zdjęcia. W zasadzie niewiele można powiedzieć o zoomie w Vivo X80 Pro, poza tym, że jest bardzo dobry. Będziemy go wykorzystywać głównie w dzień, gdzie sprawdza się najlepiej. Daje bardzo dobre, ostre zdjęcia, z niewielkim poziomem szumów, które robią bardzo pozytywne wrażenie. Oto kilka przykładów:

A tutaj możecie zobaczyć jak zmienia się poziom przybliżenia przy wykorzystaniu poszczególnych aparatów:

Ogółem w dobrych warunkach oświetleniowych, maksymalny użyteczny cyfrowy zoom jest w stanie sięgać 20-krotnego przybliżenia względem aparatu głównego. Pozostając w temacie zoomu, mamy tutaj tryb robienia zdjęć Księżyca. Działa on o wiele mniej agresywnie niż w przypadku Huaweia i w tym przypadku nie ma sytuacji, gdzie do każdego zdjęcia wklejany jest ten sam, z góry przygotowany kadr Księżyca. Wygląda to o wiele naturalniej. Tryb sprawdza się przy sporym zoomie. Próbowałem zrobić coś ciekawego bez przesadnego przybliżenia podczas pełni, ale… niewiele to daje.

Zoom porterowy, genialny(!!) gimbal i filmy

Przyznaję, że z portretowego zoomu korzystałem zdecydowanie najmniej. Z dwóch powodów. Raz, że wybitnie nie lubię go w smartfonach i uważam za zbyteczny. Dwa, że w przypadku Vivo X80 Pro to najsłabszy z dostępnych aparatów, który daje zdecydowanie mniej satysfakcji. Póki mówimy o zdjęciach. Choć oferuje nadal bardzo dobrą jakość. Rejestruje dużo szczegółów i co ważne, nie zmienia kolorów względem aparatu głównego, co bywa największą zmorą smartfonów.

Za to filmy z dodatkową stabilizacją obrazu… Szczęka opada! Zresztą zobaczcie sami. Górski szlak, nierówny, dodatkowo specjalnie bujałem smartfonem przy każdej okazji. Wideo wygląda jak przy użyciu, niekoniecznie taniego, gimbala.

Największy poziom stabilizacji oferuje nagrania w rozdzielczości FullHD przy 60 klatkach na sekundę. Tak z kolei wygląda standardowa stabilizacja w filmach 4K:

A tutaj macie przykład spokojniejszego nagrania, również w 4K i 60 klatkach na sekundę:

Bardzo dobry akumulator, szybkie ładowanie, tylko ta bezprzewodowa ładowarka…

Vivo X80 Pro jest zasilany akumulatorem o pojemności 4700 mAh. Rekordów nie ma, ale ogniwo bardzo dobrze spełnia swoje zadanie. Przez cały okres użytkowania ani razu nie miałem obaw, że smartfon może się rozładować wcześniej, niż tego od niego wymagam. Przy 1-2 godzin rozmów dziennie, 3-4 godzin przeglądania Internetu i korzystania z aplikacji, ze stałą synchronizacją programów, sparowanym zegarkiem, kilkudziesięcioma zdjęciami i ok godziny muzyki przez słuchawki Bluetooth, zazwyczaj wieczorem rzadko miałem mniej niż 20-30% energii. Przez ostatni rok sporo smartfonów przyzwyczaiło mnie do takich wyników i Vivo X80 Pro oceniam pod tym względem bardzo pozytywnie. W zasadzie tylko raz prądu zabrakło mi wcześniej, niż się spodziewałem, bo smartfon rozładował mi się ok godziny 18. Ale wynikało to z tego, że przez cały czas próbował radzić sobie ze słabym zasięgiem w górach.

W zestawie znajdziemy ładowarkę zgodną z Vivo Flash Charge o mocy 80W. Pozwala ona naładować smartfon do pełna w ciągu niecałych 40 minut. Za to w pół godziny dobijemy do prawie 90% stanu naładowania, więc to bardzo solidne rezultaty.

Najczęściej ładowałem smartfon za pomocą kompatybilnej ładowarki bezprzewodowej o maksymalnej mocy 50W. Pozwala ona naładować Vivo X80 Pro w ciągu ok 50 minut, więc niewiele wolniej. Mam z nią jednak duży problem. Aby ładowarka bezprzewodowa oferowała ładowanie zgodne z Vivo Flash Charge, musi być podłączona do zasilacza zgodnego z Vivo Flash Charge, którego… nie ma w zestawie. Więc jeśli chcecie mieć jednocześnie dostęp do najszybszego dostępnego ładowania przewodowego i bezprzewodowego, musicie zaopatrzyć się w dodatkową ładowarkę przewodową. Trochę to słabe.

Vivo X80 Pro to dzisiaj jeden z trzech najciekawszych smartfonów z Androidem, jakie znajdziemy w Polsce

Pomimo ciągłych premier nowych urządzeń, rynek smartfonów z Androidem jest w Polsce bardzo ograniczony. Jeśli chcemy uber-flagowca z jak najlepszym aparatem, to mamy tylko trzy opcje – Vivo X80 Pro, Oppo Find X5 Pro i Samsung Galaxy S22 Ultra. Pół kroku za nimi mamy Xiaomi 12 Pro i to jest niestety wszystko. Na rynku nie ma więcej godnych uwagi flagowców, które są NAJ w każdym aspekcie.

Dlatego też Vivo X80 Pro to dosłownie przedstawiciel wymierającego gatunku. Co też może częściowo usprawiedliwiać jego wysoką ceną wynoszącą 5 999 zł. W sieci można trafić na opinie, że to za dużo. Ale też nie bardzo mamy alternatywy, szczególnie korzystniejsze cenowo. Chyba że sięgniemy po ubiegłorocznego Xiaomi Mi 11 Ultra. Choć pomimo wysokiej ceny, udało mi się dowiedzieć, że Vivo jest więcej niż zadowolone ze sprzedaży swojego flagowca na polskim rynku.

Podsumowując, Vivo X80 Pro to jeden z najlepszych smartfonów fotograficznych jakie kiedykolwiek trafiły na rynek. Doposażony pod tym względem do granic możliwości, z całą masą dodatkowych trybów i funkcji dedykowanych robieniu zdjęć i nagrywaniu filmów. Oprócz tego ma bardzo dobry ekran, jest świetnie wykonany, ma więcej niż przyzwoity akumulator i szybkie ładowanie oraz oferuje flagową wydajność. Choć jest to okupione przegrzewaniem się, wynikającym z zastosowanego procesora. No i co jest nie mniej ważne, bardzo dobrze spisuje się jako smartfon i ogólnie narzędzie komunikacji. Więc poza momentami chłodniejszą obudową, czego chcieć więcej?